Taegi, Yoongi / Taehyung | V, BTS
+ 18, smut
Jakikolwiek dźwięk protestu
został stłumiony przez mocny, twardy pocałunek. Impet uderzenia o ścianę
plecami wydarł mu powietrze z płuc, co w parze z wymagającymi ustami Yoongi'ego,
które uniemożliwiały mu wzięcie porządnego wdechu, sprawiło, że zakręciło mu
się w głowie, a jego kolana stały się miękkie i zagroziły ugięciem. Nie pomagał
alkohol, od którego szumiało mu w głowie.
Cała sytuacja wydawała się go
przerastać. Ledwo zdawał sobie sprawę z tego, jak mocno przylegają do siebie
ich ciała. Chwyt, który na sto procent tworzył brzydkie siniaki mające się
ujawnić następnego dnia, zacisnął się na jego biodrach. Paznokcie drapały
skórę, a palce mięły ją tak, jak później dłonie Taehyunga mięły prześcieradło w
kurczowym uścisku, gdy spocone ciało Yoongi'ego pozbawiało go myśli, wymazywało
opór, wstyd czy cokolwiek innego, co nie było Yoongim.
Taehyung nie chciał myśleć. Nie
chciał widzieć, słyszeć. Chciał natomiast wydrapać swoje serce, które bolało w
niemal ogłuszający sposób za każdym razem, kiedy Jungkook całował Hoseoka,
patrzył na niego lub o nim mówił. Dlaczego powodowało to taką agonię? Czemu nie
mogło po prostu przestać? Jak bardzo pragnął, by przestało.
— Dotknij mnie, Taehyung. —
Twardy, zachrypnięty głos Yoongi'ego nie pozostawiał wątpliwości, że był to
rozkaz. — Dalej, dotknij mnie.
Taehyung wiedział, że powinien
natychmiast przestać, ale bezwstydnie wykorzystał możliwość, by dać ujście
wszystkiemu, co się w nim kłębiło i zżerało go od środka niczym nowotwór. Ten
seks nie był piękny, ale brutalny, mocny. Pełen zębów, zadrapań i łez, które
wsiąkały w poduszkę. Był formą zemsty i to zemsty bezsensownej, osobistej,
wyrażającej bezsilność i złość.
A jednak poczuł się lepiej, kiedy
leżał wyzuty z energii, oddychając ciężko z łzami zaschniętymi na policzkach,
przykryty do połowy cienką kołdrą z Yoongim, który wbijał brodę w jego obojczyk
i którego kolano nieprzyjemnie uwierało go w udo.
Niepotrzebne były słowa. Żadnych
uczuć, zobowiązań, czysta interesowność. A jednak, może uda mu się w końcu
posunąć na przód.
____________
Tak by się to zaczynało...
____________
Tak by się to zaczynało...
NO W KOŃCU.
OdpowiedzUsuńSkoro założyłaś bloga, to można liczyć na to, że pociągniesz tę historię (chociaż z Tobą to różnie bywa, Ichi ;>). Bo zapowiada się dobrze.
Niby motyw trochę przemaglowany na milion sposobów - pan x kocha pana y, ale pan y kocha pana z, więc pan x ucieka w ramiona pana q. Czuję jednak, że dasz radę wyciągnąć z tego coś więcej.
Ten prolog jest strasznie króciutki, jednak czuć w nim pewien ładunek emocjonalny. I jest to po prostu dobrze napisane parę akapitów. Co tu dużo dodawać...czekam na więcej ;).
Z motywującym kopniakiem w tyłek,
Mila
W końcu to napisałaś! Temat stary jak świat a i tak już po samym prologu czuje że to nie będzie takie oklepane. Zerwnoe czasem daje kopa w dupe przy pisaniu, co? Pisaj jak tylko złapie cie wena bo pokładam w tobie nadzieje!Hwaiting!
OdpowiedzUsuńW końcu to napisałaś! Temat stary jak świat a i tak już po samym prologu czuje że to nie będzie takie oklepane. Zerwanie czasem daje kopa w dupe przy pisaniu, co? Pisaj jak tylko złapie cie wena bo pokładam w tobie nadzieje!Hwaiting!
OdpowiedzUsuń